Jeden z moich „angielskich friendów” – Łukasz Kądzior – opowiedział mi kiedyś historię swojej sąsiadki z Chrzanowa, która prowadziła od lat rodzinny biznes.
“Widzisz Łukasz, ludzie teraz patrzą na mój duży dom, nowy samochód i gadają. Komentują. Większość z zazdrością, inni z domniemaniem, że coś ukradłam.
Nikt jednak nie dopuszcza myśli, że na to ciężko zapracowałam; nikt nie widział kiedy przez ostatnie 10 lat wstawałam o 4 rano i żyłam w ciągłym stresie o kolejny dzień; nikt nie widział, że gdy było naprawdę ciężko, to jedliśmy marchewkę i ziemniaki z własnego ogródka, bo pieniędzy na zakupy w sklepie nie było.
Nikt nie zdaje sobie sprawy z odpowiedzialności jaka jest na moich barkach”
Jakie ma to przełożenie na gabinet?
Tak – gabinet stomatologiczny to firma!
A budowanie firmy to duże wyzwanie. To też duża odpowiedzialność. Za swój zespół. Za rodziny swoich pracowników. Również w gabinecie stomatologicznym.
Zakładając, że statystycznie 1 rodzina ma dwójkę dzieci, to jeżeli masz tylko 10 pracowników to na Twojej głowie jest los 40 osób!
Dodaj teraz do tego równania jeszcze podwykonawców, serwisantów, firmy sprzątające itd. Ekosystem wokół gabinetu jest bardzo duży.
Jeżeli gabinet przestanie funkcjonować to straci na tym nie tylko właściciel. Stracą wszyscy dookoła.
Co na to pracownicy?
Czy Ty jako pracownik dostrzegasz tą odpowiedzialność jaką ma Twój szef? Czy dostrzegasz jak ciężki czasami ciężar spoczywa na ich barkach?
Oczywiście wiele osób powie, że taki szef-dentysta to zarobiony jest i kupę kasy ma :)) Inni powiedzą, że ich szef to buc i na pewno nie myśli o pracownikach w taki sposób. A już na pewno nie przejmuje się ich losem.
Jednocześnie ilu jest normalnych ludzi? Szefów, którzy martwią się o zespół, o firmę?
Śmiem twierdzić, że zdecydowana większość!
Niektórzy nawet są tak bardzo wrażliwi, że w sytuacjach kryzysowych nie śpią po nocach, dostają skórnych reakcji stresowych, siwieją. Często tego nie mówią swoim pracownikom.
Ci z kolei śpią spokojnie. Bo przecież umowa o pracę na czas nieokreślony jest więc luz … Stomatolodzy na kontrakcie podobnie: “Przecież pracuję w paru miejscach więc jak tu się coś wysypie to wezmę więcej godzin w innym gabinecie …”
Gabinet sam się nie utrzyma. Co z tym fantem zrobić?
Trzeba podejść do tematu z dwóch stron.
Właściciele powinni budować atmosferę wzajemnego zaufania, wzajemnej pomocy. Jeżeli komuś dzieje się krzywda (niezależnie od stanowiska) to każdy powinien coś zrobić. A przynajmniej zapytać: “Jak mogę Ci pomóc?”
Jednocześnie pracownicy powinni mieć możliwość konfrontacji swoich pomysłów. Właściciel powinien stworzyć warunki do swobodnej rozmowy, gdzie nikt nie ma obawy, że inni go wyśmieją. Każdy ma prawo powiedzieć co myśli, niezależnie od roli.
Pomijając korzyści organizacyjne jakie mogą z tego wyniknąć (pomysły usprawniające pracę), to zespół będzie świadomy, że ma wpływ na kształt i kierunek w jakim się rozwija się gabinet.
Ale nie tylko pomysły!
Pracownicy powinni móc zwracać uwagę sobie nawzajem – niezależnie od stanowiska. Lekarze – właścicielowi. Rejestratorka – lekarzowi. Asystentka – rejestratorce. Szczególnie wtedy gdy to na co zwracamy uwagę może źle wpłynąć na funkcjonowanie gabinetu.
Takie warunki wpłyną na śmiałość wypowiedzi i poczucie bezpieczeństwa. To z kolei będzie podstawą do współodpowiedzialności za losy gabinetu i pracujących w nim osób.
Nie mylić z odpowiedzialnością za zadania!
Pracownicy powinni mieć jasno określony zakres obowiązków i kompetencji. Powinni wiedzieć kto jest odpowiedzialny za co.
If everyone owns it, no one owns it – Milton Friedman
W końcu kopiemy piłkę do tej samej bramki!
Stomatolodzy powinni opuścić broń w postaci straszaka z dywersyfikacją przychodów z kilku gabinetów. Powinni się zaangażować w rozwój gabinetu, pomoc właścicielowi.
Podobnie pozostały personel – rejestratorki, asystentki, opiekunowie pacjenta. Przychodząc do pracy wystarczy się zastanowić, co mogę zrobić dzisiaj dodatkowo (oprócz swoich podstawowych obowiązków), aby to miejsce było jeszcze lepsze.
Żeby pacjenci chcieli tu wracać i nas polecać. Żeby praca w nim sprawiała dużo satysfakcji i dumy.
Najważniejsze są jednak przekonania i chęć zmiany. Mentalnej zmiany.
Pomimo, że to nie mój gabinet (nie jestem właścicielem) to traktuję go jak swój, bo wiem, że długoterminowo będzie w tym korzyść również dla mnie.
Korzyść w postaci bezpieczeństwa zatrudnienia, spokoju ducha, przewidywalności przychodów.
A być może nawet zwiększenia przychodów. Rozwoju kariery. Awansu. Spełnienia zawodowego.
Innymi słowy sukces – jakby on nie był interpretowany :))
Patrick Lencioni ujął to najlepiej w książce „Pięć dysfunkcji pracy zespołowej”:
Gdybyś mógł skłonić wszystkich ludzi w organizacji do wiosłowania w tym samym kierunku, mógłbyś zdominować każdą branżę, na każdym rynku, wobec dowolnej konkurencji, w dowolnym momencie.
Arek “transparentny” Buziewicz
Facebook – https://www.facebook.com/wartosciowy.gabinet
Instagram: https://www.instagram.com/wartosciowy.gabinet/
Newsletter: KLIKNIJ TUTAJ:)
dodaj komentarz